Andrea prowadzi coś, co sam określa \”gastronomią\”, co w praktyce stanowi połączenie sklepu spożywczego z małym bistro. Można zaopatrzyć się u niego w regionalne sery, wędliny czy wino, kupić świeże warzywa, ale również zjeść obiad. Zresztą składniki do naszych potraw również wybieraliśmy spośród towarów leżących w sklepie. Bardzo podoba mi się taka formuła!
Zaczęliśmy od zagniecenia ciasta na świeży makaron, gdyż musi ono trochę poleżeć. Choć przepis na makaron jest bardzo prosty, ciasto jest twarde i trzeba włożyć w nie dużo siły. Duża męska dłoń sprawdza się najlepiej, ja się nieźle przy tym napociłam ;) Muszę jeszcze poćwiczyć, aby nabrać wprawy, jaką miał Andrea.
Zaskoczeniem był dla mnie flan z cukinii, czyli zielone babeczki pieczone w kąpieli wodnej i podane z sosem pomidorowym. Mimo niepozornego wyglądu okazały się przepyszne.
Przygotowaliśmy także królika cacciatore, czyli po myśliwsku, duszonego z białym winem i pomidorkami koktajlowymi oraz pepperonatę, paprykę i cebulę duszoną na oliwie.
Mój Mąż najbardziej ucieszył się, że nauczy się robić tiramisu, jeden ze swoich ulubionych deserów.
Podstawą jest dobra kawa, koniecznie zaparzona w kawiarce ciśnieniowej, która jest we Włoszech sprzętem podstawowym (była np. na wyposażeniu w obu agroturystykach, w których mieszkaliśmy, gdy tymczasem brakowało mi dobrego noża do krojenia). Ze względu na duże palniki kuchenki, Andrea ustawił kawiarkę na patelni grillowej :)
Zrobiony przez nas krem miał ładny żółty kolor i był naprawdę pyszny! Musieliśmy od razu spróbować!
Lekcja była prowadzona w języku angielskim, choć Andrei czasem brakowało słówek i posiłkował się włoskim oraz gestykulacją. Na szczęście bez problemu się dogadaliśmy :)
Andrea to prawdziwy szef kuchni – precyzyjny, dobrze zorganizowany, gotujący na wyczucie. Próbujący na bieżąco wszystko, co gotowaliśmy i zachęcający również nas do tego. Dbał też o porządek w kuchni – sprzątał i zmywał po każdej zakończonej czynności. Jak mówił, dzięki temu, gdy ugotujemy danie, można je już tylko jeść :) Powinnam przejąć trochę jego filozofii, mi niestety po gotowaniu zostaje góra naczyń ;)
Ja starałam się jednocześnie fotografować, zapisywać przepisy i pomagać w gotowaniu, dlatego miałam ręce pełne roboty. Ale dzięki temu mogę bez problemu powtórzyć przygotowywane potrawy w domu i pokazać je Wam na blogu.
Andrea pokazał nam również, jak pięknie zaprezentować gotowe danie na talerzu.
Na koniec usiedliśmy z Mężem przy stolikach znajdujących się przed \”gastronomią\” i rozkoszowaliśmy się przygotowanymi przez nas potrawami oraz pysznym winem Chianti Classico. Zaś Andrea otworzył sklep i zaczął obsługiwać zgłodniałych klientów. Zapracowany facet!
Jak Wam się podobało na lekcji gotowania? Chcielibyście wziąć udział w takim kursie?
Gastronomia \”Le cose buone\”
71, Via Ricasoli
53013 Giaole in Chianti
Andrea Povia
tel.: 0577 749085