Niedawno z okazji imienin dostałam od Męża świetną książkę kucharską – Kulinarny ogród Jeanne Kelley. Przyznam się, że sobie tę książkę już wcześniej wypatrzyłam w Empiku i robiłam wszystko, aby Mąż zrozumiał aluzje:) Książka zawiera porady jak uprawiać własne warzywa, owoce i zioła, a nawet hodować kury i pszczoły oraz oczywiście zbiór przepisów pomagających pysznie wykorzystać owoce naszej ciężkiej pracy.
Od dawna marzy mi się uprawa własnego ogródka – z przeróżnymi warzywami, kącikiem ziołowym, pnąca się winoroślą i dużym stołem pod cieniem drzewa, przy którym będę mogła odpoczywać i napawać się zielenią i śpiewem ptaków. Taka moja wizja szczęścia…
Ostatnio z Mężem zamarzyliśmy nawet o dwóch czy trzech szczęśliwych kurkach dreptających po naszym ogrodzie i dających nawet świeże jajka (w dyskusji pojawił się nawet pomysł na świnkę, kozę, a nawet osła, ale jednak to trochę przesada;)).
Sami widzicie – książka Kulinarny ogród po prostu musiała być moja! To mój pierwszy krok do realizacji marzenia – od ziół w doniczkach na okiennym parapecie, do ogrodu z marzeń:)
Książka podzielona jest na pory roku, zaś te z kolei na działy poświęcone poszczególnym uprawom, od popularnych roślin jak pomidory, marchew czy fasola, po te mniej znane, np. jarmuż, lub trudniejsze w uprawie, jak szparagi.
W rozdziale poświęconym wiośnie (bo oczywiście od niego rozpoczęłam wertowanie książki) natrafiłam na bardzo ciekawe przepisy zawierające szczaw, określany przez autorkę \”jednym z wiosennych ziół\”.
Moja Mama gotowała z niego smaczną zupę, jednak na tym kończy się moja znajomość z tą kwaśną roślinką. W ciągu moich majowych wypraw na targ kilkakrotnie proponowano mi jego zakup, jednak ja zawsze odmawiałam, bo przecież co ja z tego zrobię?
Jednak przepięknie ilustrowane przepisy w mojej nowej książce tak mnie zainspirowały, że szybko pobiegłam na targ modląc się, aby szczaw był jeszcze w sprzedaży (bo jednak maj już się kończy).
Na szczęście kupiłam szczaw na targu i przygotowałam dwa przepisy z książki – francuską zupę szczawiową (już wkrótce) oraz dzisiejszą sałatkę z kaszy bulgur z wiosennymi ziołami, wariację na temat sławnego libańskiego tabbouleh.
Wcześniej nie pomyślałabym o tym, aby dodać szczaw na surowo do sałatki, więc jest to dla mnie odkrycie. Listki szczawiu są małe i delikatne, podobne do rukoli, czy młodego szpinaku, a w smaku trochę kwaśne.
- Kaszę bulgur powinniście dostać bez większych problemów w supermarketach, delikatesach i sklepach ze zdrową żywnością, a na pewno w sklepach z produktami arabskimi. Zawsze możecie zastąpić ją kuskusem.
- Szczaw przed dodaniem do sałatki trzeba bardzo dokładnie umyć i przebrać. W moim znalazłam trochę trawy i innych niepotrzebnych roślinek, ponadto urwałam co większe i grubsze łodyżki. Następnie liście moczyłam w zimnej wodzie, aby piasek znajdujący się na liściach opadł na dno.
- Jeżeli nie możecie lub nie chcecie dodać do sałatki szczawiu, użyjcie młodego szpinaku albo rukoli.
- 1 szklanka kaszy bulgur
- sos winegret: 2 łyżki octu z sherry lub białego, 4 łyżki oliwy, 1,5 łyżki miodu, sól, pieprz
- 1 koper włoski
- garść liści szczawiu (lub szpinaku, rukoli)
- 3 cebulki dymki
- kilka gałązek natki pietruszki
- Wsyp do garnka szklankę kaszy i zalej ją 1 szklanką wrzątku. Przykryj i odstaw na godzinę do napęcznienia. Sprawdź kaszę po 10 minutach, jeżeli szybko wchłonęła wodę, możesz dodać jeszcze ok. 0,5 szklanki wrzątku.
- W słoiczku wymieszaj ocet, miód, sól i pieprz, aż miód się rozpuści. Dodaj oliwę i wymieszaj potrząsając słoiczkiem. Dodaj sos do gotowej kaszy i dobrze wymieszaj.
- Koper włoski pokrój w kostkę, dymki na plasterki, zaś szczaw i natkę posiekaj. Dodaj do kaszy i jeszcze raz wszystko wymieszaj.