Papryczki pimientos de padron – proste tapas z Galicji

przez Zuzanna
papryczki pimientos de padron

Dzień dobry,
Czy mieliście kiedyś taki produkt, który miesiącami bezskutecznie staraliście się spróbować, a potem baliście się, że Wasze oczekiwania przerosną rzeczywistość?

Dla mnie i mojego Męża taka historia wiąże się z papryczkami pimientos de padron. Są to małe, zielone papryczki wywodzące się z okolic miasta Padron w Galicji w północno-zachodniej Hiszpanii. Słyną ze słodkiego, lekko orzechowego smaku, jednak średnio co piąta papryczka jest piekielnie ostra, jak głosi popularne galicyjskie przysłowie “Os pimientos de padrón uns pican e outros non”. Dlatego jedzenie tego przysmaku porównuje się do rosyjskiej ruletki :)

Razem z Mężem jesteśmy wielkimi fanami papryczek chilli i wszystkiego, co pikantne, więc gdy rok temu usłyszeliśmy o pimientos de padron od Asi i Piotrka z Hiszpania Portal, strasznie chcieliśmy ich spróbować. Niestety akurat było tuż po sezonie, który trwa od czerwca do października. Nie pozostało nam nic innego, jak poczekać do kolejnego roku.

Była słoneczna październikowa sobota. Właśnie wracaliśmy do domu po udanym slowfoodowym śniadaniu, kiedy odebrałam telefon od Asi:

– Zobaczyłam na twoim fanpagu, że jesteście w Miasto i Ogród. To tak blisko nas, może wpadniecie do nas?
– No nie wiem Asiu. Prawdę mówiąc, jesteśmy już w samochodzie i wracamy do domu. Może innym razem?
– Ale Piotrek właśnie przywiózł papryczki pimientos de padron z Hiszpanii. Musicie przyjechać, za tydzień już nic z nich nie zostanie!

Mój Mąż na hasło \”pimientos de padron\” bez wahania zawrócił samochód i tak wkrótce znaleźliśmy się u Asi i Piotrka gotowi na \”paprykową ruletkę\” :) Postanowiliśmy przygotować z nich klasyczne tapas, czyli obsmażyć na oliwie i podać posypane solą. Asia spierała się z Piotrkiem, czy warstwa oliwy na patelni powinna być gruba czy też cienka, co było przeurocze :) Ostatecznie, wypróbowaliśmy obie metody i uznaliśmy, że cienka warstwa oliwy daje lepszy efekt.

Razem z Mężem tyle nasłuchaliśmy się o tych zielonych papryczkach, że gdy przyszło do degustacji, baliśmy się, że ich smak nie dorówna naszym oczekiwaniom i będziemy zawiedzeni. Na szczęście papryczki okazały się naprawdę pyszne, choć pikantnych mieliśmy nie 1 na 5, lecz raczej 2-3 na 5 :) Warto wtedy taki ogień piekielny zagryźć chlebem polanym oliwą (uwaga – łyk wina tylko wzmaga ostrość).

Asia i Piotrek sprezentowali mi również trochę papryczek, abym mogła przygotować je w domu i zaprezentować Wam je na blogu. Pięknie Was za to dziękuję :))

Niestety pimientos de padron trudno w Polsce kupić (słyszałam kiedyś, że mogą pojawiać się z Piotrze i Pawle), ale jeżeli kiedyś wpadną Wam w oko, albo będziecie w Hiszpanii, koniecznie je spróbujcie (i przywieźcie mi trochę).

papryczki pimientos de padron przepis

Tapas z papryczek pomientos de padron

Składniki:
  • papryczki pimientos de padron
  • oliwa, np. Delicato Monini
  • sól
Przygotowanie:
  1. Na patelnię o wysokich ściankach nalej cienką warstwę oliwy (papryczki powinny być zanurzone mniej więcej do połowy) i rozgrzej ją. Następnie wrzuć papryczki i smaż, aż się przyrumienią, przewracając je od czasu do czasu. Uwaga – będą pryskać!
  2. Usmażone papryczki odsącz z oliwy i przełóż na ręcznik papierowy, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Przełóż do miski i posyp solą. Podawaj od razu do hiszpańskiego wina i zajadaj papryczki palcami chwytając za ogonki. Ciekawe, czy trafisz na ostrą czarną owcę?:)

Podobne wpisy